Jednym z ciekawszych konceptów poznanych przeze mnie w trakcie szkolenia Somatic Experiencing był dla mnie stan GHIA, czyli Global High Intensity Activation (po polsku CADI, czyli “całościowa aktywacja o dużej intensywności”). Słuchając o GHIA poczułam, że oto szeroko otwierają się przede mną drzwi pełniejszego zrozumienia moich klientów, moich bliskich, ale też i mnie samej w najtrudniejszych momentach życia.
GHIA toi stan ekstremalnie silnego pobudzenia przy bardzo niskiej możliwości wyregulowania go. Osoby doświadczające GHIA mają poczucie, że stan deregulacji (na poziomie emocji i fizjologii) rozprzestrzenia się po całym ich ciele w mgnieniu oka, nie dając im żadnej możliwości opanowania go.
Stan GHIA rozpoznamy po:
– bardzo szybkim narastaniu objawów niepokoju, rozregulowania;
– ekstremalnym pobudzeniu, które wywołują niewielkie, niemal “niewinne” bodźce zewnętrzne (ale bywa też, że i wewnętrzne, np. lekko przyśpieszone bicie serca);
– rozregulowaniu psychofizjologicznym, które zdaje się nie mieć końca i żadnej przewidywalnej, kontrolowanej struktury w naszym ciele;
– błyskawicznym przeskakiwaniu z jednej emocjonalnej skrajności w drugą (np. z odrętwienia w atak szału);
– panicznym lęku przed czuciem ( np. lęku);
– poczuciu, że “jeśli czegoś w tym momencie nie zrobię/jeśli nie poruszę się, to umrę”.
Przyczyn ponawiającego się stanu GHIA należy doszukiwać w doświadczeniu przytłoczenia/traumy na etapie życia, gdy współczulny układ nerwowy (odpowiadający za reakcję walka/ucieczka) nie był jeszcze wykształcony. Sposób reagowania GHIA rozwija się zatem często u osób, które doświadczyły traumy prenatalnej, traumy medycznej zaraz po narodzinach, wczesnej separacji od opiekuna lub urazu w najwcześniejszym okresie życia. GHIA może też być konsekwencją sytuacji ekstremalnego zagrożenia życia: topienia się, duszenia, bardzo wysokiej gorączki, tortur, uwięzienia, czy też bycia zaatakowanym bez jakiejkolwiek możliwości ucieczki.
Terapeutyczna praca z traumą polega przede wszystkim na stabilizowaniu układu nerwowego i spowalnianiu tempa terapeutycznej pracy, gdy tylko zauważymy u klienta pierwsze oznaki przytłoczenia. Terapia osoby doświadczającej stanu GHIA to posuwanie się bardzo małymi, wolnymi kroczkami, pozwalając by układ nerwowy opadł po każdej (nawet minimalnej) turbulencji. Pracujemy cały czas z minimalnym możliwym pobudzeniem i pogłębianiem świadomości klienta w obszarze tego właśnie pobudzenia. Ważna jest też psychoedukacja, zatroszczenie się o to, by klient wiedział, że GHIA to konsekwencja zaopiekowania przez ciało, czegoś, czego w danym momencie nie mogła pomieścić głowa. Bardzo dużą rolę w terapii GHIA odgrywa też stabilny układ nerwowy samego terapeuty, tak by obecność terapeuty stwarzała warunki do wyregulowania klienta.
Życzymy Wam dużo cierpliwości i czułości w zaopiekowywaniu stanu GHIA Waszego i osób, z którymi pracujecie!